Leżę, głaszczę kota Parmezana i czytam książkę (Andrew Moriarty „Trans Galactic Insurance : Adventures of a Jump Space Accountant”, pierwszy tom cyklu). I tak mi przyszło do głowy…
Za pięć i pół godziny włączy się budzik, nakarmię koty, pójdę kupić coś na śniadanie, i od ósmej zacznę kolejny dzień pracy. Potem jakiś obiad, trochę ogarniania, wieczorem znów do łóżka – i tak mniej wiecej w kółko. Czyli tzw. normalne życie.
Tylko chodzi mi cały czas po głowie, że to jednak miało inaczej wyglądać. Nie planowałam, że będę co parę miesięcy musiała zaczynac od nowa, czy to w nowym mieszkaniu, czy w nowej pracy. Czy w nowym związku, przez większość z ostatnich dwudziestu lat.
No więc mam pięćdziesiąt trzy lata i wciąż zaczynam żyć od nowa. Męczące trochę. Chciałabym mieć w życiu coś bardziej trwałego, a jak dotąd jedyna trwała rzecz to ciągle zmiany.
Dodaj komentarz